Już miałam ją odłożyć! "Nazywam się Milion"
Jak wiele gatunków literackich, tak wielu fanów i koneserów. Czasem, bibliofile znudzeni oklepanymi wątkami i przewidywalną fabułą kryminalną, chcą czegoś więcej. Właśnie w takim momencie polecam sięgnąć po książkę Kariny Krawczyk „Nazywam się Milion”. Ostrzegam, że nie od samego początku to literackie dzieło mnie porwało. Czytałam i myślałam, że dam jej jeszcze kolejne pięćdziesiąt stron, powoli pewne wątki traktowane jako przerywniki głównej fabuły, zaczęły mnie interesować. Na moją wyobraźnię najbardziej działał fakt, że zdecydowana część opowiadanej historii jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Teraz przyznam się do mojego małego zboczenia, ponieważ zaczęłam od końca, czyli sprawdziłam źródła z jakich korzystała autorka (znajdziecie je na końcu książki) dzięki czemu wytrwałam w nużącym początku. Było warto. Duże i mocne plusy to: Bardzo wyjątkowy wątek uczuciowy i poważnie nie sądziłam, iż kiedykolwiek dojdę do momentu, w którym romans między bohaterami mnie porwie. Myliłam s...