Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2021

Diabeł od Iwony Banach!

Obraz
Jestem osobą, do której wiele razy przemawiał „diabeł z telewizora” i z tego powodu zrezygnowałam całkowicie z oglądania telewizji. Jak zwykle wątek przewodni w książce Iwony Banach jest absurdalny i życiowy jednocześnie. Kto nie miał wrażenia, że serwisy informacyjne mają na celu zatruć jego życie oraz umysł? Myślę, że niewiele jest takich osób. Wielką sztuką jest pisanie komedii, dużo bardziej skomplikowaną niż pisanie kryminału, jak łączy się te dwa gatunki, to wychodzi mieszanka wybuchowa. W książce „Gdzie diabeł nie może, tam trupa pośle” są poruszone zwykle przyziemne sprawy. Mamy zazdrość, która balansuje na cienkiej granicy, pojawia się upór, ambicja i walka o własne marzenia. Z tego powodu przepadam w każdym tomie, dawkuję sobie strony, żeby zbyt szybko nie skończyć i nawet gdy zaczynam domyślać się kto jest mordercą, to nie psuje mi zabawy z lektury. Książki Iwony Banach pokochałam miłością prawdziwą i tracę całkowicie swój obiektywizm, nie umiem nic innego napisać na ich

Potworny klops.

Obraz
„Trzydziestka” to literacki debiut i ja uwielbiam polskich autorów, piszę wciąż o uwielbieniu jakim darzę rodzimych pisarzy, jednak pewnych kwestii nie jestem w stanie przeskoczyć. Emocje, w tej książce były określane głównie poprzez wulgaryzmy. Zaczęłam je liczyć, tak żeby mieć poparcie na swoją tezę, znalazłam zdanie składające się z czternastu słów, z czego osiem to przekleństwa. Potem trafiłam na stronę, na której naliczyłam trzynaście soczystych wulgaryzmów. Mam pewną refleksję, amatorska recenzentka dwoi się i troi, żeby napisać kilka zdań na temat książki, przekazać innym czytelnikom swoje emocje. A gdyby tak rzucić trzy zdania przepełnione wulgaryzmami i napisać, że ta książka jest chu… warta i zje… na maksa? To dopiero by była afera. Cała historia jest oparta na przeżyciach stereotypowych bohaterów, każdy motyw jest dla mnie znany i oczywisty, nic mnie nie zaskoczyło, nie sprawiła mi przyjemności analiza postepowania postaci, bo autor podał mi ją na tacy. Brak napięcia, każdy

600 stron to zbyt mało!

Obraz
Wątek stary jak świat, młoda dziewczyna sprzedaje duszę diabłu, zawiera umowę, która kształtuje od nowa całe jej życie. Ta książka jest jak szepty ludzkości, zebrane w całość, uformowane w cele i marzenia, które Addie może zrealizować. Nie ogranicza jej czas, pewnie nie ogranicza jej śmierć. Unika kruchości ludzkiego ciała, jednak za jaką cenę?   Każdy medal ma dwie strony. Radość niejednokrotnie poprzedzają łzy smutku, matka by wziąć w ramiona własne dziecko, musi wydać je na świat. Ból i miłość łączą się w jedność. Właśnie o tym opowiada "Niewidzialne życie Addie LaRue", którego sześćset stron okazało się dla mnie zbyt małą porcją literatury. Pierwszy raz, od dawna, doświadczyłam powolnego czytania, przeciągania każdej strony, delektowania się zdaniem, interpretacji wielu słów. Czytanie w wersji "slow" jest możliwe tylko przy dziełach z najwyższej półki, gdzie pisarka karmi mnie literami, identycznie jak karmiony nutami był umysł Beethovena.    Okropnie