600 stron to zbyt mało!


Wątek stary jak świat, młoda dziewczyna sprzedaje duszę diabłu, zawiera umowę, która kształtuje od nowa całe jej życie.

Ta książka jest jak szepty ludzkości, zebrane w całość, uformowane w cele i marzenia, które Addie może zrealizować. Nie ogranicza jej czas, pewnie nie ogranicza jej śmierć. Unika kruchości ludzkiego ciała, jednak za jaką cenę?

 

Każdy medal ma dwie strony. Radość niejednokrotnie poprzedzają łzy smutku, matka by wziąć w ramiona własne dziecko, musi wydać je na świat. Ból i miłość łączą się w jedność. Właśnie o tym opowiada "Niewidzialne życie Addie LaRue", którego sześćset stron okazało się dla mnie zbyt małą porcją literatury.

Pierwszy raz, od dawna, doświadczyłam powolnego czytania, przeciągania każdej strony, delektowania się zdaniem, interpretacji wielu słów. Czytanie w wersji "slow" jest możliwe tylko przy dziełach z najwyższej półki, gdzie pisarka karmi mnie literami, identycznie jak karmiony nutami był umysł Beethovena. 

 

Okropnie nie chciałam kończyć podróży z Addie, zakochałam się w niej bez pamięci!

 

Tęsknię i chcę więcej..


"Niewidzialne życie Addie LaRue"

V.E. Schwab

We Need YA

 

Popularne posty z tego bloga

Idealna gra na jesienne wieczory! Fighting Fantasy

Najlepsze książki z 2020 roku!

Jak pokochać komedie kryminalne? "Niedaleko pada trup od denata" Iwona Banach