Wstrętna teściowa czy kosmita?


Z książkami Iwony Banach zawsze było mi po drodze. Dobrze rozumiem poczucie humoru autorki i każda z przeczytanych historii wywoływała uśmiech na mojej twarzy oraz zbliżała mnie do cudnie kreowanych bohaterek. „Morderstwo na śniadanie” dogłębnie przedstawia problem upierdliwej teściowej i braku weny do pracy, a może nawet do życia. Bohaterowie, których mieliśmy okazję poznać w pałacyku czytając „Stara zbrodnia nie rdzewieje” starają się poukładać swoje życie według społecznych ram.

„Listonosz był typem gawędziarza, z każdym pogadał, dla każdego miał jakąś plotkę, każdemu potrafił doradzić – że jak we śnie się widzi kapustę kiszoną, to lepiej nie kupować boczku, bo będzie bigos.”

Dążenie do stabilizacji, ślubu, założenia rodziny i sprostania oczekiwaniom innych, to genialny temat na komedię kryminalną. Sam wątek zabójcy, jest jak zwykle poprowadzony w idealnej harmonii z pozostałymi wydarzeniami. Nie miałam teraz weny na czytanie kryminałów, jednak powstanie Instytutu Kosmitologicznego i jego sekrety wciągnęły mnie całkowicie.

Irytująca do granic możliwości papuga Pinda, ma towarzyszkę irytującą do granic możliwości Balicką. Ten duet to mistrzostwo, jednocześnie ich nie cierpisz i interesujesz się dalszymi losami. Wzbudzają wiele emocji, swoim zachowaniem prowokują do powstania kolejnych plotek związanych z kosmitami, nie brakuje im samozaparcia do układania życia innym. Są na posterunku całą dobę, dosłownie.

W Głuszynie nie można się nudzić, zacięci mieszkańcy spychają na drugi plan kłopot związany z morderstwem i wszystkie siły angażują w poszukiwania kosmitów. Jest zaściankowo i komicznie, nie wiem na ile realne są te pomysły, czy faktycznie ktoś mógłby postępować tak nierozsądnie, ale komedia rządzi się własnymi prawami. Ironia i sarkazm to oręż autorki, mnie śmieszy.

Zdaję sobie sprawę, że dla osób spotykających się pierwszy raz z piórem autorki, kłopotliwa może się okazać liczba postaci. Jest ich bardzo dużo, opisy są dosyć rozbudowane, ale momentami nawet ja gubiłam się w charakterach ludzi pojawiających się na drugim planie. Koniecznie trzeba zacząć od czytania pierwszego tomu, wtedy zdecydowanie łatwiej można poukładać sobie tło całej historii.

Jednym z największych plusów autorki, jest przemycanie gorzkiej strony życia do swoich komedii. W tym przypadku obserwujemy wpływ nadopiekuńczej matki, na życie dorosłego syna. Śmieszne i straszne jednocześnie, historia pisana przez życie, można spotkać ją w realnym świecie, tam nie zawsze znajdzie się miejsce na szczęśliwe zakończenie. Ludziom „prowadzonym” za rękę przez nadopiekuńczych rodziców, często jest ciężko ułożyć własne relacje partnerskie, co w książce widzimy jak na dłoni.

Podsumowując, nie będę ukrywała, lubię książki Iwony Banach, jest bardzo mocno związana z dynamiką wprowadzaną do historii, wielobarwnymi postaciami i społecznymi problemami przemycanymi pomiędzy wierszami komedii. Cieszę się, że zakończenie zwiastuje kontynuację i wprowadza dreszczyk napięcia. Czekam na więcej!

"Morderstwo na śniadanie"

Iwona Banach

Wydawnictwo Dragon 

 

Popularne posty z tego bloga

Idealna gra na jesienne wieczory! Fighting Fantasy

Jak pokochać komedie kryminalne? "Niedaleko pada trup od denata" Iwona Banach

Najlepsze książki z 2020 roku!