Włoska kobieca przyjaźń.
Uczucie niepokoju towarzyszyło mi przez całą lekturę, chociaż
to nie thriller, to powieść o wielu płaszczyznach.
Po pierwsze przyjaźń. Trochę skomplikowana i mało
oczywista, nawiązująca się między dwiema kobietami, momentami nosząca znamiona
fascynacji czy zachłyśnięcia się drugą osobą.
Po drugie życiowa ścieżka. Czy bohaterki będą
przez lata pracowały na swój sukces, a może nadejdzie on niespodziewanie w
momencie nagłej zmiany planów. Bardzo ciekawe podejście do życia, mało
spotykane w moim otoczeniu.
Po trzecie tło historyczne. Małe włoskie
miasteczko w latach pięćdziesiątych rządziło się swoimi prawami. Mnóstwo sztuki,
kultury, zwyczajnego życia i temperamentu bohaterów.
Po czwarte biograficzne ciekawostki. Pisarka pisze
o sobie, jestem pewna, że większość uczuć pochodzi z głębi jej duszy. Znów
czułam się jak podglądaczka, ale Goliarda chyba chciała pokazać siebie poprzez
literackie odbicie.
Po piąte księżna Erica, której nie da się nie
kochać. Fascynująca kobieta odsłania karty historii własnego życia. Bardzo
poruszająca, interesująca, pełna zwrotów akcji. Właśnie takie scenariusze pisze
życie.
Czułam się wyśmienicie, niespokojny tor fabuły
wzbudził we mnie dużą dawkę napięcia. Zakończenie zwieńcza losy wyjątkowej
przyjaźni, spodziewałam się dramatycznej literatury pięknej i taką dostałam.
Tymczasem,
Katarzyna