Ciekawy polski debiut "To nie moja wina"


Zaczęło się całkiem ciekawie i poczułam, że płynę z tym tekstem. Potem pojawiły się anegdotki i sarkastyczne komentarze. Fajnie. Uśmiechnęłam się do siebie. Wydawało mi się, że autor stara się wprowadzić zabieg kreowania postaci na "luzackiego cwaniaczka". Myliłam się okrutnie, niestety osiemdziesiąt procent powieści zostało zapchane opowiastkami dziwnej treści, które w mojej ocenie nie wnosiły do niej zbyt wiele.


Liczyłam na więcej wątków rodzinnych, na to wskazywał opis wydawcy. Przeliczyłam się, bo zostały one wepchnięte do zakończenia.

Mam okropnie ciężkie zadanie, z jednej strony jest to polski debiut z bardzo poprawną konstrukcją i przyzwoitą fabułą. Z drugiej, jawi mi się w formie sarkastycznej opowiastki męczącej czytelnika przerysowanym bohaterem.

Nie potrafię określić swoich odczuć. Cieszę się, że poznałam zakończenie. Rozwikłanie zagadki i decyzje podjęte przez głównego bohatera zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Krzysztof odkupił swoje winy w kilku akapitach.

Na drugim planie pokazują nam się barwni mieszkańcy Bieszczad, nowi koledzy to przydrożni degustatorzy trunków, tylko na pierwszy rzut oka robią złe wrażenie. Każdy z nich ma wiele do zaoferowania zabłąkanemu turyście. Opisy tej wyjątkowej relacji były dla mnie plusem powieści, wtedy czytanie sprawiało mi ogromną przyjemność.

Mogłabym pisać bez końca, wymieniać wszystkie plusy i minusy lektury, ale daruję sobie. To przyzwoity debiut, który warto przetestować na własnej skórze.


Tymczasem,

Katarzyna

Popularne posty z tego bloga

Idealna gra na jesienne wieczory! Fighting Fantasy

Jak pokochać komedie kryminalne? "Niedaleko pada trup od denata" Iwona Banach

Najlepsze książki z 2020 roku!