Chuda czy gruba? Komedia "Głodnemu trup na myśli" od Iwony Banach
Dzięki temu, że zaczęłam prowadzić blog i pisać recenzje,
mój gust literacki miał okazję skosztować nowych rodzajów książek. Wspaniałe
uczucie, gdy autor serwuje lekturę w polewie z dobrego humoru i surówką z życiowego
morału. Tak jak obserwuję popularność kryminałów i thrillerów, odwzorowaną
nawet na Instagramowych zasięgach, tak samo poświęciłam chwilę na komedie
kryminalne. Gatunek trudny, skomplikowany i dosyć mało popularny. Humor jest
tak zróżnicowaną sprawą, to co mnie śmieszy innych może doprowadzić do zgagi.
Iwona Banach wzięła na ruszt otyłość i zajadanie stresu.
Trochę tabu, jednak coś muszę dodać, zapach prywatnych spraw jest dla mnie
nieunikniony w tym przypadku. Ja dla odmiany całe życie walczyłam z chudością, taką
z wystającymi obojczykami. Większość osób pomyśli, że to żaden problem, mnóstwo
ludzi katuje się dietami i ćwiczeniami, żeby osiągnąć te upragnione
pięćdziesiąt kilogramów wyświetlane na wadze. Oczywiście zgodzę się z Wami, z
punktu widzenia zdrowotnego i sprawności fizycznej, jestem w dużo lepszej
sytuacji niż osoby walczące z nadwagą, jednak chciałam tu poruszyć temat komentarzy
rzucanych przez ludzi w moim kierunku. Gdy osoba otyła zajada się kebabem, nikt
raczej nie zwraca jej uwagi prosto w twarz, odmienna moda panuje w trakcie
posiłków ludzi chudych. Lubię sałatki i owsianki, jedząc je usłyszałam masę
komentarzy w stylu „jesz tylko trawę, żeby być taka chuda”, „smalcu dołóż do
tej owsianki”, „po co to, skoro wystają ci wszystkie kości”, „głodzisz się” itp.
Najgorzej czułam się, gdy moja szefowa powiedziała, że jestem aseksualna przez
moją chudość. Kolejną atrakcją jest oczywiście przy każdym spotkaniu
wykrzykiwanie „matko! Ty znowu schudłaś” co nie jest absolutnie prawdą.
Oczywiście musiałam się do tego przyzwyczaić, czasem odpowiadam kąśliwymi
uwagami, czasem ignoruję, jednak tematy związane z wagą nie są dla mnie tabu i
cieszę się, że autorka właśnie je poruszyła w swojej najnowszej książce. Zdecydowanie
wolę, żeby ludzie oceniali mój charakter, nie wygląd. Taki właśnie morał niesie
ze sobą lektura.
W tej recenzji skupię się na mojej ulubionej bohaterce
Magdzie. Dziewczyna, po wydarzeniach z pierwszego tomu, marzy o założeniu
własnej agencji detektywistycznej. Osoby bliskie nie są zachwycone tym pomysłem.
Mama Magdy i jej były chłopak Piotruś, robią wszystko, żeby jej przeszkodzić.
Moja ulubienica ma więcej szczęścia niż rozumu, więc prosto pod jej nosem
ląduje trup. Zamordowano otyłą kobietę na klatce schodowej. Na kilku frontach
toczy się walka o odnalezienie mordercy, a im dalej tym lepszymi smaczkami
zaskakuje nas autorka.
Ta historia jest jak szwedzki bufet, czytelnik znajdzie w
niej:
Relację miłosną, dojrzewającą i rozkwitającą na naszych
oczach. Magda zasługuje na szczęście, jej szalona natura potrzebuje dużego
kredytu zaufania. Czy policjant Mikołaj wykaże się nadludzką cierpliwością?
Siostrzane perypetie, dwie całkowicie różne, dosłownie jak
ogień i woda. W drobnych gestach doszukuję się porozumienia, nie jest łatwo,
gdyż Emilia szykuje się na nietypowy atak. Czy jej siostra zaakceptuje wreszcie
dziwaczne hobby?
Tęsknota za ojczyzną łącząca jak nić porozumienia, sens
przyjaźni czy jednak zwykły zbieg okoliczności? Ja stawiam na pierwszą tezę,
nie chcę zdradzać zbyt wiele szczegółów, jednak polecam ze względu na
amerykański wątek.
Podcinanie skrzydeł, dorosłym ze względu na to, że nie
wypada, dzieciom, bo są jeszcze dziećmi. To komu wolno realizować marzenia? A
może powinnam zapytać, kiedy wolno to robić?
Całość to przepyszne danie główne, autorka przeszła sama
siebie, bawi i uczy jednocześnie. Polecam z całego serca!
Link do zakupów, egzemplarz z autografem:
https://fabulo.com.pl/beletrystyka/4503,glodnemu-trup-na-mysli-egzemplarz-z-autografem
Iwona Banach
"Głodnemu trup na myśli"
Wydawnictwo Dragon