365 dni hejtu...
Przykładów mogłabym podać zdecydowanie więcej, przejdę jednak do sedna, pojawiła się na rynku trylogia Blanki Lipińskiej, rozpoczynająca się od „365 dni”. Wywróciła wszystko do góry nogami. W zawrotnym tempie wskoczyła na listy bestsellerów, zdobywając mnóstwo czytelników. Jak to zazwyczaj bywa, media społecznościowe zostały zalane falą książkowych zdjęć i recenzji. Świat miłośników literatury podzielił się na dwa obozy, zachwyconych i zdegustowanych książkami Lipińskiej. Część ludzi przepadła w historii Laury Biel porwanej przez sycylijskiego bosa Massimo. Bogactwo, przepych, namiętność i brutalny seks wypłynęły z książki, oczarowując masę czytelników. Pisarka wzbudziła ogrom emocji u czytelników, odniosła spektakularny sukces, więc wylało się też morze hejtu. Autorce zarzucano najczęściej propagowanie gwałtu wśród nastoletnich czytelniczek oraz prezentowanie świata w materialnych wartościach. W krótkim czasie pojawiły się następne utwory pisarki, czyli „Ten dzień” i „Kolejne 365 dni”, zbierając taką samą liczbę zainteresowanych. Blanka Lipińska osiągnęła sławę, idąc za ciosem, szybko zajęła się ekranizacją, w lutym film „365 dni” pojawił się w kinach, bilety sprzedawały się momentalnie, sale kinowe wypełniły po brzegi. W parze z sukcesem, przyszła kolejna, jeszcze silniejsza fala hejtu. Autorkę krytykowali wszyscy, fani literatury, fani kina, inni autorzy, aktorzy, celebryci. Blanka pokazywała w wywiadach, że jako silna kobieta, stara się radzić sobie ze wszystkimi zarzutami. Jest świadoma i pewna siebie. Celebruje sukces, patrząc komentującym prosto w twarz. Wielkie brawa!
W mediach społecznościowych, komentatorzy, wzięli sobie więc na celownik fanów autorki. Zdjęcia udostępniane na grupach książkowych, zalane były taką liczbą komentarzy, że administratorzy mieli pełne ręce roboty, przy blokowaniu postów. Okazało się, że środowiska osób propagujących czytanie, nie potrafią zachować neutralności. Przede wszystkim czytelniczkom zarzucano brak gustu. Uważam, że o gustach nie powinno się dyskutować. Po drugie wytykano brak zajęcia i własnego życia. Cios poniżej pasa, każdy człowiek posiada własne życie. Jako trzeci, pojawiał się najbardziej bolesny zarzut, czyli brak inteligencji. Bardzo łatwo, było zza monitora, ocenić człowieka, na podstawie jego upodobań czytelniczych. Zjawisko „tłumaczenia” innym jak mają żyć i co mają czytać powaliło mnie na łopatki. Zaczęłam obserwować posty i ilość pojawiających się zdjęć. Część to były typowe prowokacje, jednak hejterów to nie blokowało, wylewali swoje „zdanie” pod każdym możliwym zdjęciem. Do każdego komentarza, pojawiały się kolejne komentarze. Po godzinie, każdy tłumaczył drugiemu co ma czytać, a co omijać szerokim łukiem. Ludzie, pełni emocji, rzucali w siebie błotem, hejtowali hejterów, spirala nakręcała się. Błędne koło, pełne negatywnych emocji. Sama pisze recenzje i opinie o książkach, wiem jak wielu ludzi w tym środowisku potrafi delikatnie wygłaszać negatywne opinie. Jeśli coś im się nie podoba, piszą o tym w taki sposób, aby nie zniechęcać innych, wyrażają tylko swoja opinię. Skąd więc w środowisku czytelniczym tak wielu hejterów? Jak widać, oni są wszędzie.
Nie hejtujmy! Lepiej poświęcić czas na czytanie….